Dziwne sposoby ustawienia głośników cz.2

Dziwne sposoby ustawienia głośników cz.2

NIETYPOWE/NIEPRAWIDŁOWE USTAWIENIA GŁOŚNIKÓW (kolumn podłogowych, monitorów podstawkowych)

 

CZASY OBECNE


W poprzednim artykule przypomniałem sposoby ustawiania głośników w domowej przestrzeni, które były szeroko praktykowane w naszym kraju przez co najmniej dwadzieścia lat.

W tej kwestii, można śmiało uznać, że lata 70 i 80, były czymś w rodzaju „okresu błędów i wypaczeń”.
Głośniki były ustawiane dosłownie gdzie popadnie, byle zmieściły się w reprezentacyjnym pokoju. Nieważne, czy ostatecznie lądowały na szafie, czy w innym miejscu. Ważne, że w ogóle były. I że generowały jakiś dźwięk.

Prawdą jest, że ówcześnie nasze społeczeństwo nie było zbyt dobrze wyedukowane w sprawach akustyki i poprawnych sposobów rozmieszczania głośników. 
Nie wiedziało jeszcze niczego o wygłuszaniu pomieszczeń odsłuchowych. 
Pamiętając tamte czasy zaryzykuję teorię, że coś takiego jak ustroje akustyczne, zostałoby wtedy uznane za czystą abstrakcję, a może nawet kompletną głupotę.
Reasumując; użytkownicy zestawów stereofonicznych nie do końca wiedzieli jak ustawić kolumny, lub monitory. Nie zdawali sobie sprawy, jak istotne jest stosowanie się do pewnych zasad, żeby uzyskać możliwie jak najlepszy dźwięk.

Nie obarczamy ich winą za stosowanie dosyć dziwnych pomysłów. 
Nie moglibyśmy tego robić, ponieważ nie wypływały jedynie z małej wiedzy na ten temat, ale również, a może przede wszystkim, z dosyć trudnych warunków lokalowych.
Trzeba było niejednokrotnie wykazywać się daleko idącą kreatywnością, żeby na kilkunastu metrach kwadratowych pomieścić wszystkie najpotrzebniejsze meble (szafy, regały/meblościanki, kanapy/wersalki, telewizor itp.) a w dodatku w tak przeładowanym wnętrzu, znaleźć jeszcze odrobinę wolnego miejsca na wymarzone stereo.
Czasem w miarę się to jakoś udawało. 
Niestety, znacznie częściej trzeba było posiłkować się rozwiązaniami, które nawet przy bardzo ostrożnym ich określeniu, wypadałoby nazwać „daleko posuniętym kompromisem”.
Stąd brał się nieciekawy, mało szczegółowy dźwięk, że o choćby namiastce naturalnego brzmienia nie wspomnę. 
Było, minęło.

Następne dekady były pod tym względem o niebo lepsze. Nowo budowane mieszkania na ogół nieco urosły, stały się bardziej ustawne, a i zmieniło się podejście do przechowywania różnych rzeczy.
Starano się nie zagracać i nie zastawiać meblami każdego wolnego skrawka podłogi.
Dzięki temu uzyskano całkiem sporo miejsca, w którym można było postawić kolumny podłogowe, lub monitory na porządnych standach/podstawkach.
Jakimś cudem, mieszkańcy raczej ciasnych i nieustawnych lokali wybudowanych w tzw. okresie gomułkowskim, także opanowali w końcu problem przechowywania masy rzeczy zgromadzonych w szafach i regałach, zyskując dzięki temu sporo wolnej przestrzeni.

Lata 90, to także rodząca się powoli, acz nieuchronnie podążająca do przodu, świadomość poprawności dźwięku i możliwości uzyskania go poprzez dobór odpowiednich elementów toru audio. I oczywiście ustawiania ich zgodnie z ogólnymi zasadami przyjętymi wobec zestawów stereofonicznych.
Im dalej w lata 90, tym lepiej użytkownicy sprzętu audio radzili sobie z ustawieniami głośników w swoich domach, a ich wymagania i oczekiwania wobec jakości dźwięku wciąż rosły.

Nadal mówimy o klasycznych zestawach stereo, stworzonych do słuchania muzyki.
Co prawda już za moment część społeczeństwa dała się uwieść wielokanałowym systemom Kina Domowego, przedkładając realizm efektów specjalnych towarzyszących oglądaniu filmów, ponad prawdziwy dźwięk albumów muzycznych.
Nie będziemy tego potępiać, aczkolwiek doświadczenie uczy, że jeżeli coś jest do wszystkiego, to niestety jest do...niczego.
Każdy receiver wielokanałowy można ustawić w tryb stereo i korzystając z głośników głównych słuchać za jego pośrednictwem muzyki. Tyle, że jeszcze nie słyszeliśmy takiego, który robiłby to w sposób przekonujący. 
Jednak do delektowania się muzyką najlepsze są wzmacniacze, względnie amplitunery stricte stereofoniczne.

Natomiast w tym co napisałem powyżej zawarta jest istotna informacja. 
Żeby dobrze rozstawić wszystkie głośniki biorące udział w systemie wielokanałowym, trzeba mieć znacznie więcej miejsca, niż w przypadku głośników służących do klasycznej stereofonii.
Dzięki bardziej niż niegdyś przestronnym pokojom, udawało się rozmieścić zarówno wszystkie elementy Kina Domowego, jak i rozsądnie ustawić zestawy stereofoniczne. 
Obie grupy słuchaczy: zwolennicy wielokanałowości i amatorzy stereofonii, miały przed sobą o wiele łatwiejsze zadanie niż jedną, lub dwie dekady wcześniej.
Pomagały im w tym kadry salonów ze sprzętem audio. 
Pomagały także popularne periodyki krzewiące wiedzę na temat dźwięku.

Im więcej czasu mijało od przełomowego momentu, którym była lata 1991-1994, tym lepiej wyedukowane w kwestii akustyki stawało się polskie społeczeństwo.


A jednak nadal pewna część potencjalnych nabywców sprzętu audio wydaje się błądzić w ciemnościach.


Ponieważ pracuję w sklepie z urządzeniami vintage audio: wzmacniaczami, amplitunerami, głośnikami, gramofonami, odtwarzaczami CD, mam możliwość prowadzenia codziennych rozmów z osobami noszącymi się z zamiarem zakupu takiego sprzętu.
Przeważająca większość z nich doskonale wie czego chce. Wie jak dobierać głośniki do wzmacniacza i odwrotnie. Wie także, gdzie cały system zostanie umieszczony, w taki sposób by cieszył ucho możliwie najlepszym brzmieniem.

Czyżby nastała sielanka i niczego nie trzeba już nikomu tłumaczyć?
Niestety wciąż zdarzają się klienci, którzy potrzebują daleko idącej pomocy od doradców audio.
Nadal pokutują pomysły o windowaniu głośników na szafę, lub umieszczania ich na różnej wysokości. 
Do moich „ulubionych” konceptów tego typu należy idea umieszczenia jednego głośnika (małe monitory) na okiennym parapecie, a drugiego na podłodze w rogu pokoju. Dodam, że ten róg od parapetu dzieli tylko 60 centymetrów. 
Czasem zdarza mi się słyszeć o rodzących się projektach, by na przykład kolumny podłogowe wstawić za kanapę, monitory z bass reflexem na tylnej części obudowy wieszać na ścianie itp.

Nikt, nikomu nie zabrania urządzać swojego pokoju zgodnie z własną koncepcją.
Tyle, że te koncepcje bardzo często nie rokują nawet minimum przyzwoitego dźwięku, a znając życie, tak ustawione głośniki zagrają po prostu katastrofalnie źle.
Jeżeli nabywcom to w niczym nie przeszkadza, to z pewnością będą zadowoleni.
Jednak zawsze czuję się w obowiązku poinformować ich, że mają małą szansę usłyszeć dobrą stereofonię, czy głębię sceny. 
Jeśli upewnię się, że te parametry są dla nich abstrakcją i kompletnie im na nich nie zależy, to wówczas zaprzestaję dalszych tłumaczeń. 
Każdy powinien robić to, na co ma ochotę i z czym się dobrze czuje.
Nawet jeżeli tym samym pozbawia się co najmniej połowy przyjemności...


Ustawienia głośników wykreowane przez architektów wnętrz, scenografów itp.


Błędy scenografii

Jestem telemaniakiem.
Jeżeli czas i obowiązki domowe mi pozwolą, to wieczorem lubię usiąść przed telewizorem i sprawdzić, czy któraś ze stacji telewizyjnych nie emituje czegoś, co mnie zainteresuje.
Oczywiście znacznie częściej zdarza mi się relaksować przy muzyce, w którymś z moich dwóch domowych pomieszczeń odsłuchowych. 
Wszystko zależy od ogólnego zmęczenia w danym dniu.
Żeby słuchać muzyki i autentycznie się nią cieszyć, muszę być we w miarę dobrej formie.
Jeśli jednak docieram do domu „na ostatnich nogach”, jestem przemęczony, to telewizja zdecydowanie łatwiej mnie odpręża i nastraja do snu.

Otóż oglądając różnego rodzaju programy, filmy itp. jestem także narażony na wszelkie reklamy.
Czasem widuję w nich sprzęt audio.
I co najciekawsze, w ostatnich latach jest to przede wszystkim coś z mojego podwórka, czyli rasowy vintage.
Widuję piękne amplitunery, wzmacniacze, gramofony i jak łatwo się domyślić także głośniki.
Czasem są to regularne kolumny podłogowe, a czasem monitory regałowo-podstawkowe.
To znaczy, że ktoś miał konkretną wizję planu filmowego. Postarał się o znalezienie odpowiednich urządzeń.
A potem... ustawił je najgorzej, jak tylko można sobie to wyobrazić...

Zdaję sobie sprawę, że plan zdjęciowy filmu, serialu, lub reklamy telewizyjnej nie jest dokładnym odbiciem rzeczywistości. Jest jedynie próbą (lepszą lub gorszą) stworzenia tła dla konkretnych sytuacji lub produktów, które mają znaleźć się w filmie lub reklamie.
O ile wydawać się może, że scenografia bardzo rygorystycznie podchodzi do rozmieszczenia mebli, bibelotów i każdego drobiazgu, który jest istotny dla danej sceny, to jednocześnie odnoszę wrażenie, że o ustawienie widocznej w tle elektroniki i głośników nikt zanadto się nie kłopocze.
Dotyczy to zarówno produkcji krajowych, jak i słynących z przywiązania do szczegółów filmów amerykańskich.

A propos tych drugich...

W latach 1994-2003 powstało dziesięć sezonów serialu „Przyjaciele” („Friends”).
Zgaduję, że tylko ludzie żywo interesujący się zagadnieniami audio zauważyli, że w mieszkaniu niejakiej Moniki, ustawiono duże monitory Cerwin-Vega. Stoją po obu stronach komody na której króluje telewizor i są okryte serwetkami, a na domiar złego postawiono na nich doniczki.
Czyżby scenograf był Polakiem? A może ten typ stawiania monitorów i ozdabiania ich różnymi upiększaczami, nie był tylko naszą narodową przywarą?

W późniejszych odcinkach tegoż serialu, w sąsiednim mieszkaniu zajmowanym przez Chandlera i Joeya w pewnym momencie pojawiły się ekskluzywne kolumny elektrostatyczne marki Martin Logan. 
Ustawione oczywiście całkowicie bez sensu.
Zawsze kiedy oglądam te odcinki, chodzą mi po głowie dwa pytania.
Pierwsze dotyczy kabli głośnikowych. Ciekawi mnie którędy by je przeprowadzono, gdyby te elektrostaty miały faktycznie zadziałać.
Biorąc pod uwagę architekturę mieszkania musiałyby być zainstalowane wzdłuż listew przypodłogowych, a następnie schowane pod progami każdej z dwóch sypialni.
Drugim pytaniem jest to, czy nie dałoby się ich ustawić jeszcze gorzej. Moim zdaniem każde inne ich ustawienie byłoby i tak znacznie lepsze.
Ale jak wiadomo to tylko film i nikt tak naprawdę niczego tam nie nie słuchał.

Z kolei w jednej z aktualnie prezentowanych w telewizji reklam, można zauważyć kolumny podłogowe, które nie dość że są dostawione/dociśnięte do ściany pokoju, ale jeszcze, co gorsza, stoją dokładnie za kanapą.
Gdyby miały w ten sposób zadziałać, to nie tylko bas dudniłby niemiłosiernie, ale cały dźwięk skoncentrowany w wysokim i średnim pasmie, trafiałby wprost w oparcie kanapy. Efekt byłby co najmniej miażdżąco zły.
Oczywiście bohaterowie wspomnianej reklamy także są tylko aktorami lub statystami i przecież tak naprawdę żaden z nich nawet nie zwrócił uwagi na to kuriozum, ponieważ nie ma ono znaczenia dla ogólnego przekazu spotu.
Gdyby faktycznie zechcieli posłuchać muzyki z tak postawionych kolumn, zapewne zazgrzytaliby zębami ze złości. 
Nie zrobiliby tego tylko w jednym wypadku. Gdyby byli osobami niedosłyszącymi...

Nie zamierzam się wyzłośliwiać i krytykować trudnej, stresującej pracy scenografów zatrudnionych przy produkcjach filmowo-reklamowych, ale jednak powinni brać pod uwagę, że być może niechcący wskazują wielu widzom drogę do obrzydzenia sobie dźwięku. 
O ile widzowie zechcą naśladować ustawienia sprzętu dostrzeżone w filmie...
W końcu, jeżeli na planie filmowym tyle różnych rekwizytów musi być rozmieszczonych absolutnie wiarygodnie, to dlaczego nie zrobić tego samego z widocznym na wielu ujęciach sprzętem audio?


Architekci wnętrz i ich lekceważący stosunek do dźwięku

Osobną kastą, która również uwielbia popełniać rażące błędy w przeznaczaniu miejsca na postawienie kolumn, czy monitorów, są aranżerzy wnętrz, zwani często architektami wnętrz.
Czasem widząc gotowe propozycje urządzenia jakiegoś salonu (kilku moich znajomych korzystało z takich usług) pytam – a gdzie będą postawione głośniki?
Nie pytałem o to ludzi, o których wiem, że albo rzadko słuchają muzyki, albo nie przywiązują do niej żadnej wagi. 
Zapytałem tych, którzy lubią się nią delektować. Aż dziwne, że sami nie zwrócili uwagi na coś, co później bardzo by im utrudniało te chwile przyjemności.
Ponieważ moje pytanie bywało przekazywane dalej, czyli do architekta, okazywało się że ten aspekt w ogóle nie bywał brany pod uwagę.
Dwóm z moich znajomych odpowiedziano, że przecież jest XXI wiek i nikt „nowoczesny” nie będzie słuchał muzyki z czegoś innego niż soundbar, ewentualnie przenośny głośnik Bluetooth.

No cóż, każda branża ma swoich wirtuozów i przeciętnych wyrobników.
Tylko jeden z zapytanych architektów wnętrz, zapytany o odsłuch audio przy użyciu klasycznego sprzętu stereofonicznego, podszedł do tematu profesjonalnie. Odpowiedział, że co prawda w projekcie nie wziął pod uwagę takich rozwiązań, ponieważ niezwykle rzadko zdarzają mu się zleceniodawcy poważnie podchodzący do słuchania muzyki, ale przygotuje alternatywną propozycję.
I rzeczywiście po niedługim czasie przedstawił gotowe rozwiązanie. Które w dodatku zakładało użycie ustrojów akustycznych. Był to indywidualny pomysł architekta, który stwierdził, że konkretne wnętrze wymaga takich wygłuszeń.
Jak się szybko okazało, sam był fanatycznym miłośnikiem stereofonii w najlepszym wydaniu i doskonale widział co zrobić, żeby w danym wnętrzu muzyka zabrzmiała tak jak powinna.

Ciekawe jest także, że oglądając wizualizacje pomieszczeń mieszkalnych, w najnowszych apartamentowcach, lub innych eleganckich, nowo powstających budynkach, również nie dostrzega się czegoś takiego jak kolumny głośnikowe. 
Przewidziano w nich niemal wszystkie inne rzeczy ułatwiające życie, ale o miłośnikach audio i ich potrzebach konsekwentnie się zapomina.


Konkluzja

Od przemian ustrojowych w naszym kraju minęło już wiele lat.
Był to moment przełomowy nie tylko politycznie, ale także rozpoczął nową erę dla handlu.
W tym również dla branży audio.
To wtedy, w polskich sklepach zaczęło pojawiać się coraz więcej sprzętu wysokiej klasy, produkowanego przez te już dobrze w Polsce znane, jak i zupełnie nieznane firmy.
Coraz większe rzesze rodaków uzbrajały się w lepszy niż dotychczas sprzęt stereo.
Kupowano nie tylko elektronikę o co najmniej przyzwoitym poziomie jakości dźwięku, ale również łączono ją z głośnikami, które boleśnie uświadamiały polskich konsumentów, jak wiele tracili wcześniej. 
Poznawali swoje ulubione płyty praktycznie od nowa. Zaskakiwało ich samo brzmienie, zaskakiwała mnogość wcześniej nie zauważonych mikro-detali realizacji.
Uczyli się ustawiać głośniki we właściwy sposób, tak by zagrały jak najlepiej.

Dzisiaj, co najmniej połowa osób deklarujących miłość do muzyki, jest w stanie sama dobrać sprzęt i głośniki do swojego gustu, przestrzeni odsłuchowej, a także  ustawić wszystko wzorcowo.
Jednak druga połowa potrzebuje w tej kwestii daleko idącej pomocy.
Jeżeli zasugeruje się tym, co przypadkowo zobaczy w jakimś filmie, lub którejś z reklam telewizyjnych, to z pewnością nie będzie zadowolona z uzyskanego dźwięku. 
Raczej nie zadowoli jej także brzmienie osiągnięte w pomieszczeniu zaaranżowanym przez nie zwracającego uwagi na akustykę architekta wnętrz.
Tej grupie pozostaje zwrócić się o pomoc do ludzi znających temat. 
Do doradców audio.


Marek „Maro” Kulesza


 

 

 

 


  
 

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…