SANSUI A60 – Test wzmacniacza

SANSUI A60

Od pewnego czasu staramy się „uzbrajać” ofertę naszego Sklepu Vintage Audio we wzmacniacze pochodzące od legendarnego, japońskiego producenta sprzętu audio, firmy SANSUI.
Co prawda jest to marka, którą polscy miłośnicy vintage'owego audio, upodobali sobie przede wszystkim ze względu na doskonałe amplitunery z lat 70., ale zawsze podkreślamy, że równolegle na światowych rynkach ukazywały się klasyczne, stereofoniczne wzmacniacze, które absolutnie nie ustępowały jakością dźwięku wspomnianym amplitunerom.

W naszym sklepie sprzedaliśmy już kilkanaście egzemplarzy różnych modeli wzmacniaczy Sansui, które wcześniej zostały wyremontowane i przygotowane do następnych wielu lat bezawaryjnego działania. 
A60 jest kolejnym urządzeniem tego typu.

Jakiej jakości dźwięku można się po nim spodziewać?
Tym razem zacznę od jego wyglądu...

 

Wygląd

Wzmacniacz do dzisiaj wygląda całkiem nowocześnie, a na początku lat 80. kiedy wszedł do produkcji, był typowym dla tamtego okresu reprezentantem nowego podejścia do designu.
Kolejne firmy, w tym także Sansui, coraz bardziej odchodziły od wyglądu umiarkowanie „technicznego” obfitującego w przełączniki dźwigniowe, dużą ilość gałek, a przede wszystkim rezygnowano z wychyłowych wskaźników mocy na rzecz modnych „wyświetlaczy”.

Jeżeli chodzi o wyświetlacz w który został wyposażony A60, to muszę przyznać, że jest majstersztykiem czytelności, doboru kolorystyki i jakości montażu. Z góry uprzedzam, że moje zachwyty nad tym elementem są wynikiem bezpośredniego obcowania ze wzmacniaczem, ponieważ zdjęcia kompletnie nie oddają jego uroku.
Wiem, że narażę się być może na złośliwe uwagi fanów Pioneera, ale moim zdaniem wyświetlaczom, które montowano we wzmacniaczach serii Blue Line, bardzo daleko do tego z jakim mamy do czynienia w A60.

 

Front panel został wykonany ze srebrnego, szczotkowanego metalu i umieszczono na nim:

Niewielki, kwadratowy przycisk będący włącznikiem sieciowym.
Trzy nieduże, prostokątne przyciski służące do wyboru pary głośników i uruchamiania filtra tonów wysokich.
Cztery średniej wielkości pokrętła, obsługujące regulację barwy, wybór źródła słuchanego, oraz wybór źródła nagrywanego.
Dwa niewielkie pokrętła z których jedno służy do balansu, a drugie obsługuje „płynny” Loudness.
Duże pokrętło regulacji poziomu głośności.
Gniazdo słuchawkowe typu Jack
Trójkolorowy wyświetlacz, wskazujący wykorzystywaną moc.

Na tylnej ściance zainstalowano:

Siedem par gniazd RCA (CINCH) służących do podłączania różnych źródeł dźwięku.
Terminal do podłączenia uziemienia gramofonu.
Przełącznik zasilania 110/220V
Terminale do podłączenia dwóch par głośników.

 

Podstawowe dane techniczne:

Produkcja: Japonia 1980 – 1983

Moc wyjściowa: 45 W na kanał przy 8 Ω (stereo)
Pasmo przenoszenia: 5 Hz do 70 kHz
Całkowite zniekształcenia harmoniczne: 0,05%
Czułość wejściowa: 2,5 mV (MM), 150 mV (linia)
Stosunek sygnału do szumu: 75 dB (MM), 95 dB (linia)
Wyjście: 150 mV (linia)
Impedancja obciążenia głośnika: 8 Ω (minimum)
Wymiary: 430x147x251mm
Waga: 6,3 kg

 

W trakcie testu użyto:

Sansui A60 (wzmacniacz)
Marantz CD 6007 (odtwarzacz CD)
AKAI CD79 (odtwarzacz CD)
xDuoo XQ 50 Pro2 (odbiornik Bluetooth)
Sansui ES200 (duże monitory)
Diora Yellow Line (kolumny podłogowe)
Infinity RS3000 Custom (monitory)
KEF 104AB (duże monitory)
Arcus Furioso (kolumny podłogowe)

 

Brzmienie

Po dokładnym wygrzaniu (wzmacniacz wymagał kilku drobnych interwencji technika) i wsłuchaniu się w dźwięk wzmacniacza A60, stało się jasne, że to urządzenie nie tylko wizualnie reprezentuje nową epokę. Tą nową epoką były wtedy właśnie rozpoczynające się lat 80.

O ile niemal wszystkie znane mi już budżetowe wzmacniacze Sansui wyprodukowane w przeciągu lat 70. dysponowały brzmieniem wyraźnym, sprężystym, z dobrą przestrzenią i grały w sposób niezwykle miły i odrobinę „zwiewny”, to A60 posiadł jeszcze jedną umiejętność.
Jest nią większa masa wypychanego dźwięku. 
Nie tylko bas wydaje się mocniejszy i nieco niżej schodzący, ale także średnica jest mocniejsza i bardziej naddana ku przodowi. 
W tej kwestii można odnieść wrażenie, że sposobem wybrzmiewania niskiego i średniego pasma nawiązuje do dźwięku za które zawsze bywały cenione wzmacniacze należące do „Brytyjskiej Szkoły Dźwięku”.

Osobom, które ewentualnie polują na ten wzmacniacz, warto wspomnieć, że pomimo obszerniejszego niż we wcześniejszych konstrukcjach basu i mocniejszej średnicy, z pewnością nie można go zakwalifikować do urządzeń ospałych, czy grających ciemno.
A to dzięki sopranom, które nadal są czyste, wyraźne i bardzo szczegółowe.
Jeżeli połączymy ze sobą wszystkie te pasma, okazuje się, że otrzymujemy dźwięk solidny, nasycony, energetyczny i jednocześnie detaliczny.

 

Moja ocena:

Kiedy kupowaliśmy ten wzmacniacz, chcieliśmy go mieć jedynie dla poszerzenia oferty. 
Lubimy budżetowe urządzenia Sansui i do tej pory mogliśmy niemal w ciemno orzec jaki typ brzmienia będą reprezentować.
Do tej pory...
Jednak tym razem czekało nas niemałe zaskoczenie.
Zagrał mocnym, obszernym dźwiękiem, różniącym się już na pierwszy „rzut ucha” od tego do jakiego przywykliśmy.
O ile wcześniejsze konstrukcje znakomicie radziły sobie praktycznie z każdym gatunkiem muzycznym, to jednak można było im co nieco zarzucić w chwilach, kiedy przyszło nam na myśl posłuchać odrobiny ultra ciężkiego, metalowego łojenia.
To nie tak, że nie odtwarzały takiej muzyki przekonująco, ale momentami brakowało odrobiny górnego basu i dolnej średnicy, żeby rzeczywiście poczuć ciarki na grzbiecie.

A 60 to urządzenie trochę innego rodzaju.
Zaryzykuję twierdzenie, że to rasowy rockowy zwierzak.
Mocno, nisko i dynamicznie. Dokładnie tak jak powinna zabrzmieć muzyka Metallicy, Slayera, czy choćby Rammstein.

O dziwo, na przykład akustyczny jazz, także potrafi wybrzmiewać przekonująco i wciągnąć słuchacza w długie, ciągnące się w nieskończoność sesje odsłuchowe.

Jeżeli chodzi o muzykę klasyczną, to jej miłośnicy powinni raczej skoncentrować się na poszukiwaniu wzmacniaczy o symbolach technicznych zaczynających się od liter AU.
Oczywiście i takiej muzyki można słuchać za jego pośrednictwem, ale dzieła skomponowane na duże składy orkiestrowe, mogą czasem zabrzmieć odrobinę za grubo.

Czy chciałbym go mieć?

Właściwie tak. Jestem pewien, że przynajmniej w jednym z moich domowych systemów, mógłby się sprawdzić rewelacyjnie. 
Dobrze poświęcić nieco czasu na dobór odpowiednich głośników.
Wybrałbym takie, które albo mają lekki niedobór średnicy, albo po prostu są na tyle neutralne, na ile to możliwe (w rozsądnej kwocie)

 

Tekst: Marek „Maro” Kulesza
Zdjęcia: Łukasz Gęca

 

Kontakt

tel. 797 936 220
mail: audio@iviter.pl
Pl. Konstytucji 5, Neon Instrumenty Muzyczne Warszawa

Serwis:  tel. 22 113 40 88  mail: serwis@iviter.pl

godziny otwarcia : 10.00 - 19.00

“Their Satanic Majesties Request” to bodaj najbardziej niedoceniany album w historii Rolling Stonesów. Do tego stopnia, że przez jakiś czas pomijano go przy okazji wznowień i remasteringów dyskografii tej grupy. I…

Nadal jesteśmy w pamiętnym 1967 roku, który obfitował w niemal niezliczoną ilość doskonałych, interesujących płyt. Większość z nich została niesłusznie zapomniana, ale wydano wówczas również takie, które do dzisiaj…

Jimi Hendrix, człowiek z olbrzymim doświadczeniem studyjnym i scenicznym, ale jako sideman, lub muzyk kontraktowy, postanowił założyć własny zespół. Zespół z którym będzie grał taką muzykę jaką zechce.

Supergrupa CREAM powstała w 1966 roku i składała się z cenionych i niezwykle sprawnych instrumentalistów. Gitarzysta Eric Clapton był wówczas nazywany Bogiem. Perkusista Ginger Baker wytyczał nowe szlaki i metody gry…